zasady wyłączała swoją komórkę, ale tym razem włączyła ją jeszcze
po drodze na lotnisko, aby powiedzieć swoim ludziom, dokąd wyjeżdża. No i zapomniała wyłączyć. Prawdopodobnie ten telefon wiązał się z robotą Poszukiwaczy Zdecydowała, że jeśli nie jest to jakaś gardłowa sprawa niecierpiąca zwłoki, to przekieruje dzwoniącego do biura. - Milla Edge - powiedziała, naciskając duży guzik. - Jak szybko dasz radę dotrzeć do Idaho? - głos był niski i szorstki, chropowaty, tak jakby właściciel rzadko go używał. No cóż, nie musiał się przedstawiać. Milla wstrzymała oddech. Była już wystarczająco zdenerwowana, roztrzęsiona, napięta. Głos Diaza podziałał na nią jak lekki elektrowstrząs. - Co... Co się dzieje? Coś nie tak? - Mam nazwisko. W sumie nie chciałem zabierać cię ze sobą, nie po tym, co zdarzyło się u Loli. Ale ostatecznie masz prawo tam być. - To była moja wina - przyznała. - Straciłam kontrolę nad sobą. Obiecuję, że to się więcej nie zdarzy. Jej serce waliło jak oszalałe, aż drżała z emocji. an43 258 - Zadzwonię zaraz na lotnisko - ciągnęła - i zobaczę, co się da zrobić. Oddzwonię do ciebie. Dokąd dokładnie jedziemy? - Boise. Tam zanocujemy. Wracamy na drugi dzień rano. - Zaraz do ciebie oddzwonię. Ten numer, który mi się wyświetlił? - Ta. Wyszarpnęła nerwowo z torebki swój powrotny bilet lotniczy i znalazła na nim numer telefonu. Na pewno nie zwrócą jej pieniędzy za niewykorzystany lot, ale może uda się przebukować terminy. - Co się dzieje? - zapytała pani Edge, stając obok Milli wybierającej właśnie numer biura podróży zajmującego się rezerwacją biletów lotniczych. Zawsze korzystała z usług biura, wolała nie rezerwować lotów osobiście: już zbyt wiele razy musiała przekładać terminy, agent w biurze umiał poradzić sobie z takimi kwestiami o wiele sprawniej. Miał wszystkie dane, kontakty i rozkłady lotów pod ręką. - To jeden z moich informatorów - wyjaśniła matce; wolała nie wdawać się w szczegóły, opowieść o Diazie zajęłaby zdecydowanie zbyt wiele czasu. - Śledził bandytów, którzy porwali Justina, i właśnie namierzył kogoś, kto może coś wiedzieć. Muszę się z nim spotkać w Idaho. - Ale... dopiero co przyjechałaś? - Ta sprawa nie może czekać. - Nie mogę uwierzyć, że znowu to robisz - powiedziała Julia. an43 259 - A ja nie mogę uwierzyć - rzuciła na nią okiem siostra - że sądzisz, iż mogłabym przepuścić okazję dowiedzenia się... Tak, halo? W słuchawce odezwał się agent z biura podróży Po krótkiej chwili okazało się, że - ponieważ było już późne popołudnie – wyruszenie w drogę jeszcze dziś oznacza kilka przesiadek, długich przestojów na lotniskach, a i tak nie było możliwości dotarcia do