House zwykle już na nią czekało w salonie paru
młodych dżentelmenów z zaproszeniami na piknik albo wycieczkę powozem. W Grafton House zabrakło nie tylko wielbicieli, ale również świeżo poślubionego męża. Poczuła lekką irytację, że jest lekceważona, i jednocześnie ulgę. Nie musiała silić się na uprzejmą konwersację przy stole. - Milo, spodziewam się dzisiaj kilku przesyłek - oznajmiła, smarując tost masłem. -Jaki stosunek do zwierząt ma lord Althorpe? - Do zwierząt, milady? Uśmiechnęła się na "widok zdziwionej miny kamerdynera. -Tak. - Nie wiem, milady. Od swojego przyjazdu kupił parę koni. Victoria zamarła z tostem uniesionym do ust. - Powiedziałeś „przyjazdu". Nie od powrotu? Nie znałeś lorda Althorpe, zanim przyjął tytuł? Milo wziął imbryk od lokaja, dał mu znak, żeby wyszedł z jadalni, i sam napełnił jej filiżankę. - Widziałem go wcześniej tylko raz, milady, tuż po tym, jak się tu zatrudniłem. Jego wizyta jednak była dość... krótka i dawny lord Althorpe nawet nie zdążył nas przedstawić. Hm. Interesujące. Choć kamerdyner nie powiedział wiele, odniosła niejasne wrażenie, że nie lubi swojego nowego pracodawcy. Musiała jednak dowiedzieć się czegoś o mężu, skoro on sam nie kwapił się do zwierzeń. - Szkoda. Czy nieżyjący markiz lubił brata? - Tego oczywiście nie wiem, ale słyszałem kiedyś, jak się kłócili, a potem lord Althorpe rzadko mówił o bracie, chyba że przy czytaniu porannej gazety. - Gazety? - Tak. Kilka razy przy śniadaniu wykrzykiwał, że Sinclair głupio ryzykuje. To były jego słowa. Ja nigdy nie ośmieliłbym się wypowiadać sądów o żadnym z lordów Althorpe. - Naturalnie. Szkoda, że bracia nie umieli się porozumieć. Ja zawsze żałowałam, że nie mam siostry, z którą mogłabym pogawędzić. - Jest jeszcze młody Christopher. Mój pan świata poza nim nie widział. - Zdaje się, że ty też go lubisz. - To wspaniały młody człowiek. - Poznałam go wczoraj. Też wydał mi się czarujący. Zdziwiłam się, że mój mąż wcześniej o nim nie wspomniał. - Słowo „mąż" dziwnie zabrzmiało jej w uszach, ale nie mogła wciąż mówić o Sinclairze „markiz" albo „lord Althorpe". - Lady Drewsbury nie pochwalała tego, że nowy markiz tak długo zwleka z przyjęciem tytułu. Oczywiście to tylko mój domysł. Victoria zaśmiała się i położyła dłoń na ramieniu Milo.