osób, które chcą być blisko siebie, ale pragną oprzeć się pokusie. Przynajmniej teoretycznie.
Tej nocy długo szeptali między sobą i śmiali się w ciemności. Becky usiłowała nie patrzeć na Aleca, którego ciało jaśniało w świetle księżyca. Opowiadała mu o mieszkańcach Buckley on the Heath - kowalu Samie, oberżyście Bowersie, no i oczywiście o Sally i Daisy. - Chętnie bym ich wszystkich poznał - mruknął. A potem spytał: - Abby... czy nie jesteś zmęczona? Bo ja nie. - Ależ jesteś. Śpij. - Spróbuję. - Śpij dobrze. - Nie pocałujesz mnie na dobranoc? - Myślisz, że to mądrze? - Mądrość, cherie, nigdy mnie nie ciekawiła. Becky próbowała usnąć, ale wkrótce pokusa stała się zbyt silna. Alec widział, jak wstaje i przekracza przestrzeń między posłaniami. W następnej chwili znalazła się w jego objęciach. Bawił się jej włosami, dając dyskretnie do zrozumienia, żeby zesunęła się niżej. Serce zabiło jej na myśl, że ma mu odwzajemnić to, co zaszło między nimi w Knight House. Pragnęła tego wprawdzie, ale nie wiedziała, jak ma zacząć. Wiedziała jednak, że musi spróbować. Jego męskość pulsowała tuż przy jej policzku. Zdołała jakoś rozsupłać troczek szarawarów i sięgnęła delikatnie do środka. Jęknął cicho. Nagle zrozumiała, czego pragnie Alec. I zrobiła to. Wsunął kurczowo palce w jej włosy. - Ach, jak miło, Becky. Dobra, mała dziewczynka. Ściągnął z niej przez głowę koszulę. Ciepłymi rękami gładził krągłości jej ciała, ostrożnie wnikając coraz głębiej w najbardziej intymne miejsce. Próbowała protestować, lecz powstrzymał ją. Był Alekiem Knightem i za punkt honoru miał zaspokojenie każdej kobiety, która znalazła się w jego łóżku. I to najlepiej kilkakrotnie. Ledwie po kilku minutach doprowadził ją do szczytu i pocałował potem w policzek. - Aleś ty piękna. Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. - Och, Alec! - Objęła go, a potem powtórzyła pieszczoty, podwajając wysiłki. Tym razem Alec poddał się rozkoszy. - Och, Becky - wydyszał - to dopiero był całus na dobranoc! - Opadł na materac. - Po prostu niewiarygodny. Boję się, że będziesz mnie jednak musiała poślubić. - Dlaczego? - No bo, rzecz jasna, nie będę się już mógł bez tego obejść przez całą resztę życia. - Rozsądny powód. Zaśmiał się i objął ją tak mocno, by nie mogła mu się w żaden sposób wymknąć. - Zostań! - zażądał i pocałował ją w czubek nosa. - Nawet sobie nie potrafię wyobrazić, żebym mogła robić te rzeczy z kim innym. - Ani mi się waż! - Przyrzeknę ci to, jeżeli ty zrobisz tak samo. - Hm... przemyślę sobie twoją uwagę. - Ziewnął szeroko. Nie takiej odpowiedzi oczekiwała. Byłaby jednak naiwna, gdyby słowa Aleca ją zaskoczyły. Mężczyzna o jego doświadczeniu nie nabywa swoich umiejętności bez całych lat praktyki. Kochał się pewnie z tyloma kobietami, że było ich więcej niż w całym Buckley on the Heath. Wślizgnęła się na powrót w koszulę. - Dobrej nocy. - Gdzie idziesz? - Alec chwycił ją za biały muślinowy rękaw. - Tam. - Wskazała drugie łóżko. - Wracaj, kochanie. Połóż się przy mnie na chwilę. Po krótkim wahaniu zgodziła się i wtuliła twarz w zagłębienie na jego ramieniu. Milczeli przez jakiś czas. - Jeśli mamy się pobrać, to... - To co? - Czy będziesz mógł dochować wierności komuś takiemu jak ja? - O czym ty mówisz? Komuś tak pięknemu, miłemu, dobremu i... bardzo