- Zapisz to na rachunek tej damy.
- Zgadza się - przytaknęła Katrina. Chciała wysłuchać Rossa, chociaż uważała, że on nie do końca wie, o czym mówi. - Proszę bardzo. Z ukrytych głośników szafy grającej popłynął stary przebój Patsy Cline. Ross pociągnął duży łyk piwa, a Lucy szybko wróciła za kontuar, bo zauważyła, że do White Horse wchodzą nowi klienci. - No, dobra, zaczynamy - powiedziała Katrina. Zamieszała colę i dostrzegła pośród kostek lodu jedną wisienkę maraschino. - Kto zabił Ramóna Estevana? Rossowi nawet nie drgnęła powieka. - Nevada Smith. - Zaraz, zaraz. Przecież on pracował wtedy w Biurze Szeryfa. Byłeś w jego wozie, a poza tym jaki mógłby mieć motyw? - Nienawidził Estevana. Stary był strasznie porywczy. Wszyscy w miasteczku o tym wiedzieli. Katrina sączyła colę. Czekała. - Zanim Smith związał się z Shelby Cole, bywał często w domu Estevanów, bo spotykał się z córką Ramóna. - Viancą. - Tak. - No i... - ponaglała go Katrina; Patsy nadal zawodziła, a dym w barze gęstniał coraz bardziej. - Staremu nie spodobało się, że Nevada rzucił jego córkę dla Shelby Cole. - Ross pociągnął duży łyk i zmarszczył brwi. - Estevan łatwo wpadał w szał. Jak mi nie wierzysz, zapytaj kogokolwiek w mieście. O tym akurat wiedziała. Caleb Swaggert określił Ramóna Estevana mianem „krewkiego Meksykanina”, a kilku innych mieszkańców miasteczka, przepytywanych przez nią, chyba się zgadzało z tą oceną, chociaż co do tego nie miała pewności. - A więc Nevada Smith i Shelby Cole chodzili ze sobą mniej więcej w okresie, kiedy Ramón został zabity. Oczy Rossa były jak szparki. - Tak. Policzyła pewne rzeczy w pamięci i domyśliła się, że to Nevada Smith jest ojcem dziecka Shelby. Hm, czyż to nie interesujące? Mężczyzna, którego Ross McCallum próbuje obwiniać o morderstwo, mężczyzna, który dopilnował, żeby to Ross odpowiedział za śmierć Estevana, okazuje się ojcem dziecka Shelby! - Robi się coraz ciekawiej - mruknęła i wypiła kolejny łyk coli. - Masz jakiś dowód? - On nie miał żadnego dowodu, kiedy mnie wystawiał. - Chwileczkę. Wystawiał? Chcesz powiedzieć, że on cię wrobił? - Nazywaj to, jak chcesz. - Ross dopił piwo i dał Lucy znak, że chce jeszcze jedno. - A teraz posłuchaj. Mamy umowę czy nie? - Pochylił się do przodu, oparł łokciami o blat stołu, ściskając pustą szklankę wielkimi łapskami. - 159 Za darmo nie będę się wywnętrzał. Mam dostać co najmniej tyle, ile dawałaś Swaggertowi. Błyszczały mu oczy i Katrina uznała, że on całkiem nieźle się prezentuje. Oczywiście w wyblakłym T-shircie, znoszonych dżinsach i startych butach wyglądał jak prostak, ale to jego wybuchowy charakter i wiecznie ponura mina sprawiały, że nie uważano go za przystojniaka. - Zrobię, co się da - obiecała. - Jaki jest twój numer? Zadzwonię do ciebie. Ross uśmiechnął się przeciągle i złowrogo. - Telefonu nie mam, ale nie martw się, złotko. Odezwę się do ciebie. - Mrugnął do niej, a ona miała wrażenie, że coś zmroziło jej krew. - Dobrze. - Pogrzebała w torebce i znalazła dwudziestodolarowy banknot, który położyła na stole. Jej palce musnęły mały pistolet. Zastanawiała się, czy starczy jej odwagi, żeby go użyć. - A więc do następnego razu. - Zdobyła się na uśmiech, ale wychodziła z pubu tak, jakby miała nogi z waty. Zrozumiała natychmiast i bez najmniejszych wątpliwości, że miejsce Rossa McCalluma jest za kratkami. Rozdział 16 Nie obchodzi mnie, co musisz zrobić, Levinson. Pomóż mi tylko odnaleźć mojego dzieciaka - Nevada burknął do telefonu. Był zgrzany, zmęczony i cholernie sfrustrowany. Dwie klacze nie zjadły paszy, traktor na południowym wybiegu się zepsuł, a w dodatku Nevada miał wrażenie, że z sąsiedniego podjazdu - drogi do domu Adamsów, obecnie jego posiadłości - wczoraj po południu wyjechał wóz Shepa Marsona. Ale nie miał pewności. Słońce okropnie dawało mu się we znaki. Jego gorące, oślepiające promienie odbijały się od zderzaka pikapa. Zanim Nevada zdążył uruchomić swoją starą furgonetkę i ruszyć w pościg za intruzem, tamten wóz był już tylko malutką plamką w tumanie kurzu.