którego dziesięć lat temu widziałam przez kilka sekund? - Milla nie
miała ochoty na kontakty z meksykańską policją. Nie cieszyła się ona najlepszą sławą. - Wydrapałaś mu oko. To zmienia postać rzeczy - Tak? Czy ten gość jest jedynym jednookim zakapiorem w Meksyku? Nie wiem nawet, czy on na pewno tam będzie. Wiesz, ile takich telefonów miałam przez ostatnie dziesięć lat? Zgadnij, ile z nich miało jakąś wartość. - Pewnie żaden. - Prawdę mówiąc, jeden. - Więc nie ma się czym podniecać? - Raczej nie. Ale zobaczymy, po prostu muszę zaczekać, aż ten gość się pojawi. W każdym razie z pewnością nie powinniśmy kręcić się w pobliżu tej speluny bez broni. Rip znał miejscowe zwyczaje, wiedział, że Milla nie może ot tak sobie wejść do knajpy, co oznaczało, że będzie musiała poczekać na zewnątrz. A nawet siedzenie w samochodzie, co zresztą planowała robić, nie należało do najbezpieczniejszych zajęć. Jej stary znajomy Benito przywitał ich z szerokim uśmiechem i z czekającym fordem taurusem w całkiem niezłym stanie. Wiedział, gdzie jest „Granatowa Świnia", i udzielił im dokładnych wskazówek, ostrzegając też, że ta knajpa ma złą sławę. Większość meksykańskich an43 336 knajp była w gruncie rzeczy głośnymi i wesołymi miejscami, w których miejscowi radośnie i niegroźnie chlali na umór. Ale „Pod Granatową Świnią" zbierały się podobno najgorsze męty. Milla pomyślała, że skoro dziura jest tak podejrzana, to Pavon istotnie może się tam zjawić. Potem spotkali się z Chelą, która bez słowa przekazała im ciężką sklepową reklamówkę, skasowała należność i odeszła w swoją stronę. - Zawsze tak gładko to idzie? - spytał zaskoczony Rip. - Jak na razie tak. Ale jeśli jakiś wścibski policjant będzie chciał zajrzeć do tej reklamówki, to rzucam ją i uciekam. - Ja z tobą - uśmiechnął się szeroko. Wrócili do taurusa. Milla prowadziła. Bez specjalnej nadziei na cokolwiek raz jeszcze wybrała numer komórki Diaza. Ku jej zaskoczeniu Diaz odebrał telefon. - Gdzie byłeś? - prawie krzyknęła na niego, czując, jak czerwienieje jej twarz. Powiedziała to tak, jakby miała pełne prawo wiedzieć. Pomyślała nad tym przez chwilę i stwierdziła, że owszem, ma takie prawo. Byli przecież razem, a ona martwiła się o niego. Cisza trwała dokładnie trzy uderzenia serca. - Miałem zapytać cię o to samo. - Komórka mi się zepsuła, nie przyjmuje rozmów przychodzących. Ja mogę dzwonić, ale to wszystko. - Ja miałem wyłączoną komórkę. - Dlaczego? an43 337 - Nie chciałem, żeby dzwoniła. Tym razem to ona wyczekała chwilę, milcząc, choć miała ochotę