– Witaj, kochanie – rzucił, podchodząc do niej.
– Co robisz? – Podlewam kwiaty. Przypomniała sobie Joego i uśmiech znikł z jej ust. – Jak ci minął dzień? – Miałem dużo pracy. – Wziął Emmę wraz z fotelikiem, a ona zaczęła zwijać wąż. – Joe mówił, że widział cię tu dzisiaj. – Powiesiła wąż ogrodniczy na stojaku przy domu i ruszyli w kierunku głównego wejścia. – Wróciłem po notatki do sprawy Millera. – Z Julianną? – Tak. Byliśmy zaproszeni na lunch w Stowarzyszeniu Matek. Wiesz, walczą teraz z pijaństwem wśród kierowców. Mieliśmy po drodze. Więc jednak Julianna! Tylko co to może znaczyć? Kate przytrzymała drzwi i wpuściła Richarda. Wniósł fotelik do domu i postawił na podłodze w kuchni. Zignorował jednak piski dziecka i sięgnął po butelkę wina. – Napijesz się? – spytał. – Nie, dziękuję. – Kate rozpięła małej pasy i wzięła ją na ręce. – Mógłbyś mi zrobić mrożonej herbaty? – Jasne. – Wlał sobie wina i prychnął, udając rozbawienie. – Wścibski Joe. Mógłby znaleźć sobie coś lepszego do roboty niż szpiegowanie sąsiadów. – Wcale was nie szpiegował. Był na spacerze z Beauregardem. – A potem od razu pobiegł do ciebie z raportem. No powiedz, jak to inaczej nazwać? Kate sięgnęła do torby po gumową zabawkę dla ząbkującej Emmy. – Wspomniał o tym tylko dlatego, że parę tygodni temu pytałam go o dziewczynę na huśtawce. Richard ściągnął brwi, jakby usiłując sobie przypomnieć, o czym mówi, a następnie skinął głową. – Ach, o to ci chodzi. Ale co to ma wspólnego z Julianną? – Joe powiedział mi, że to właśnie ją widział wtedy na huśtawce przed naszym domem. Jest tego pewny. – Widząc zdumiony wzrok męża, westchnęła ciężko. – Nie widzisz, jakie to wszystko dziwne? Dlaczego Julianna miałaby tu przychodzić, zanim ją zatrudniłeś? – To bez sensu. – Pokręcił z niesmakiem głową. – Chcesz wierzyć staremu podglądaczowi, a nie mężowi? – A co to ma wspólnego z tobą? Przecież mówimy o Juliannie. – A ja ci mówię, że Joe się myli. Chciał wyjść, ale zastąpiła mu drogę i zmusiła, by na nią spojrzał. – Skąd ta pewność? Już wcześniej mówiłam, że coś z nią jest nie w porządku. Nie ufam jej. – Na miłość boską, nie opowiadaj bzdur! Julianna jest miła, inteligentna i bardzo pracowita. Wierzę w każde jej słowo. – A jeśli rzeczywiście była na naszej huśtawce? Dlaczego jej bronisz? – A czemu nie? Wydaje mi się, że po prostu jesteś o nią zazdrosna. – Zazdrosna? – spytała zdziwiona. – Czemu miałabym być zazdrosna o twoją asystentkę? – Jest młoda, atrakcyjna i wolna. Kate zacisnęła pięści, odbierając każde słowo jak policzek. – Wolna! To znaczy, do wzięcia? – Wcale tego nie chciałem powiedzieć. – Ale jednak powiedziałeś. Może też wolałbyś być wolny? – Nie mam zamiaru tego słuchać. – Przecisnął się obok, rozlewając