ubior na komunie dla matki
wrażenie, że czas zaczął biec inaczej, wolniej. Podniósł rękę i delikatnie przesunął dłonią po twarzy dziewczyny. Przeciągnął koniuszkiem palca po jej dolnej wardze. Była miękka jak aksamit. Czuł, jak wzbiera w nim szalone, nieokiełznane pragnienie. Amy nie odrywała od niego wzroku. Jej oczy pociemniały, zalśniły dziwnym blaskiem. - O Boże, Amy - wyszeptał. - Co to jest? ROZDZIAŁ PIĄTY Co to jest? Wypowiedziane szeptem pytanie brzmiało jak echo w jej uszach. Do tej pory wiele rzeczy było dla niej oczywistych. Pierce podoba się jej, i to bardzo. Jest atrakcyjny, przystojny. Znalazła się pod jego urokiem. Jednak teraz czuje, że to nie tylko fizyczna fascynacja, ale coś więcej. Znacznie więcej. Przez całe dorosłe życie starała się unikać sytuacji, które byłyby zagrożeniem dla jej wolności. Nie chciała wpaść w pułapkę, jak inne kobiety. Nie da się omotać, nie ulegnie, nie chce się zatracić... Jednak... Teraz to coś innego. Coś dużo ważniejszego, co ociera się o magię i tajemnicę. Ulotne i niewytłumaczalne. Nierealne. I cudownie zachwycające. Pierce położył dłoń na jej policzku, pochylił się. I wtedy ją olśniło. Instynktownie wiedziała, że chce ją pocałować. Przez ten mały ułamek sekundy niczego bardziej nie pragnęła. Nie odrywając od niej oczu, powoli przybliżył się do niej. Amy przeraziła się, że nic nie poczuje, bo zapadnie się w to zielone spojrzenie, w jego upojną otchłań. Całował ją delikatnie, z czułością. A potem, gdy poddała się pieszczocie, stał się bardziej namiętny. Czuła pod palcami jego wilgotne włosy, choć nie pamiętała, kiedy podniosła rękę... Świat wirował, gdy ciasno spleceni, zatracali się w pocałunku. Słyszała tylko zduszone tchnienie jego oddechu i szum krwi w uszach. Wdychała jego zapach, czuła sło-nawy smak wody na ustach. Jej serce biło szaleńczym rytmem. Jego mocne ciało napierało na nią, usta domagały się więcej... Marzyła, by już na zawsze zostać w jego ramionach. Ile by dała, by ten pocałunek nigdy się nie skończył! Jak to cudownie płonąć rozkosznym